Forum www.domnocy.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
<   FanFiction / Twórczość ogólna   ~   'Lena'
Ruda.
PostWysłany: Pon 18:22, 08 Lut 2010 
Wybranie

Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice


Wiem, nazwa nie jest jakaś specjalna, ale nic nie przychodziło mi do głowy, więc postanowiłam zostawić to, co było pierwszym o czym pomyślałam.
To samiutki początek... w sensie fragment i jestem ciekawa co o tym myślicie o ile ktoś to oceni Wesoly

Rozdział I.

Kolejna kropla orzeźwiającego deszczu spłynęła po moim policzku przypominając o tym, gdzie jestem. Deszcz padał tutaj nieustannie, więc może dlatego wybrałam właśnie to miejsce. Odkąd pamiętam nie znosiłam słońca. Było dla mnie zawsze takie ... gorące. Będąc wystawiona na jego promienie czułam się jakby ktoś przyduszał mnie do ziemi. Trudno było mi się ruszyć, gdy już tak stałam sparaliżowana.
Przyjrzałam się własnym dłoniom. Były jak zwykle nieopalone, żeby nie wspomnieć, że trupio blade, jednak tym razem dostrzegłam coś jeszcze. Moje żyły dawały o sobie znać zbliżając się do powierzchni skóry na tyle, by prześwitywać przez nią ciemnymi kanałami. Westchnęłam cicho, zapominając na chwilę o tym, gdzie się znajduje.
Ławka, którą zaszczyciłam, była tą samą, na której siedziałam wczoraj i przedwczoraj. Przesiadywałam na niej od paru ładnych tygodni - codziennie. Wydawała mi się taka samotna w tym ogromnym parku. Wszystkie inne jej towarzyszki stały daleko, w pobliżu placu zabaw. Tam gdzie codziennie przychodziły matki ze swoimi małymi pociechami. Rozejrzałam się próbując przypomnieć sobie jak wyglądał mój pierwszy dzień w tym oto miejscu.

Biegłam przez las ... przynajmniej tak zdawało mi się mijając kolejne drzewa i krzaki. Moja niewyobrażalna prędkość pozwalało poruszać się prawie niezauważalnie. Jedyne co po mnie pozostawało to podmuch wiatru - i gnałam dalej.
Drzewo, drzewo, krzak, drzewo ... Och, ileż napatrzyłam się na drzewa w tym okresie mojego życia. Widziałam je codziennie, zmuszona żyć jak gdyby na wygnaniu. Starałam się nie pokazywać ludziom, pamiętając jak dziwnie przyglądali się mojej urodzie i oczom, tak, oczom przede wszystkim . Czułam, że gdy się w nich zatopią poznają mój sekret. Ten który staram się ukryć od paruset strasznych lat.
Poczułam że coś ciągnie mnie za nogę a ja upadam na ziemie niczym kłoda.
- Cholera ! - syknęłam pod nosem. - Kto to tu zostawił ... ?- westchnęłam. Wiedziałam jak dziecinne było moje pytanie. Przecież byłam w lesie. Korzeń sam się tam 'zostawił'. Wzięłam głęboki wdech przyglądając się mojej nodze zaklinowanej między ziemią a konarem drzewa. Uwolniłam kończynę i rozmasowałam stopę ... Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam, wcale mnie nie bolała.
Pamiętałam, że odkąd byłam mała zawsze zdarzało mi się potykać o własne nogi. Wtedy właśnie upadałam na ziemie i masowałam obolałe miejsce. Być może zostało mi to ze starego życia.
Wstałam i ruszyłam przed siebie wolnym krokiem. Tym razem nigdzie się nie spieszyłam ... Zaczęłam zastanawiać się czy pamiętam coś jeszcze z mojego dawnego życia ...
Nic. Pustka ...
Z każdym kolejnym krokiem drzewa ustępowały. Dojrzałam światło dnia i ruszyłam w jego stronę. Z gęstego i ciemnego lasu wyszłam na jasny park, zwieńczony śmiechami biegających w koło ludzi.
Od razu uderzyła mnie fala słodkich jak miód zapachów ludzkiej krwi. Oparłam się o drzewo próbując nie oddychać. Po chwili zauważyłam ławkę i postanowiłam usiąść na chwilę.

Tak, ten dzień pamiętałam tak, jakbym to wczoraj pojawiła się tu po raz pierwszy ...

Rozdział II.

Dotknęłam dłonią drewna. Wydawało się takie chłodne i wilgotne. Poczułam, że coś mi to przypomina, jednak nie potrafiłam skupić się na tyle, by do tego dojść.
Jak długo stała tu ta ławka ? Nie jestem pewna, ale biorąc pod uwagę jej fakturę, miała pewnie parędziesiąt lat. Była dokładnie tak stara jak ja. Zaśmiałam się w duchu. Musiałam na prawdę oszaleć przyrównując siebie do ławki, lecz czułam, że wcale się nie mylę. Jedyną rzeczą, która nas różniła była nasza osobowość.
Ja czułam ... a ona nie, już nie ... Kiedyś ta ławka była pięknym drzewem, olbrzymim dębem, albo bukiem.
Rozejrzałam się po okolicy. W tym parku było mnóstwo drzew, jedne małe, trzymające się tuż przy ziemi, jakby bały się, że je ktoś zdepcze, inne ogromne,większe niż którekolwiek z domów. Właśnie zdałam sobie sprawę, że jedną z wielu rzeczy których jeszcze w życiu nie poznałam były ... gatunki drzew. Nie potrafiłam pojąć, dlaczego jeszcze nigdy nie zwróciłam na to większej uwagi.
Jednym z drzew, które znałam na pamięć był na przykład kasztanowiec. Pamiętam, że mój ojciec co roku zabierał mnie na cmentarz i razem zbieraliśmy owoce tego pięknego drzewa. Ja, podnosiłam zawsze te z ziemi, a on wspinał się wysoko na gałęzie, czepiał się pnia i zrywał te najpiękniejsze, specjalnie dla mnie.
Nagle otworzyłam szeroko oczy, zdając sobie sprawę, że to wspomnienie wcale nie powinno należeć do mnie. Przecież nic więcej nie pamiętałam. Tylko ten coroczny rytuał, mój i mojego ojca. Nie pamiętam nawet jak miał na imię: Jonathan, Cedrick, Michael ?? Nie to nie to, teraz uciekło.
Starałam się skupić, by zatrzymać to i dzięki temu dojść do czegoś nowego. Jednak z każdą kolejną minutą wspomnienie, które jeszcze przed chwilą widziałam przed oczami, blakło w moim umyśle, pozostawiając jedynie martwy zarys ... bez życia. Westchnęłam czując, że muszę się poddać. Po raz kolejny nie miałam wyjścia, musiałam dać spokój mojej pamięci i pozwolić jej odpocząć. Nie byłam jeszcze tak silna, jakbym tego chciała.
Wstałam z ławki, czując że nie potrzebnie obarczam ją swoimi problemami. Zabawne, że przez te parę tygodni, zwykła ławka stała się dla mnie niczym przyjaciel - niemowa. Stała, czujna, zawsze mnie wysłuchała. Jednak tym razem nie mogłam liczyć na nic więcej. Musiałam pogodzić się z faktem, iż sama muszę podjąć życiową decyzję. Pocieszała mnie jedynie myśl, że rozmawiam z ławką a nie z niewidzialnym przyjacielem.


***
I jak ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claudia
PostWysłany: Pon 18:54, 08 Lut 2010 
Naznaczenie

Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Modlin Twierdza


Rany, świetne... Naprawdę mi się spodobało! A najbardziej zdanie: "Kolejna kropla orzeźwiającego deszczu spłynęła po moim policzku(...)" Fantastyczne! Podzielisz się jakimiś kolejnymi fragmentami Wesoly ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda.
PostWysłany: Pon 18:59, 08 Lut 2010 
Wybranie

Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice


Na prawdę tak uważasz ? *.*

Dziękuje Ci, Claudiu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claudia
PostWysłany: Pon 19:42, 08 Lut 2010 
Naznaczenie

Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Modlin Twierdza


Pewnie, że tak! Masz talent Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda.
PostWysłany: Pon 21:13, 08 Lut 2010 
Wybranie

Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice


Dzięki. Mruga

Ciekawa jestem czy ty coś piszesz ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claudia
PostWysłany: Pon 21:31, 08 Lut 2010 
Naznaczenie

Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Modlin Twierdza


Piszę książkę. To takie moje hobby, nic wielkiego Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda.
PostWysłany: Pon 21:56, 08 Lut 2010 
Wybranie

Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice


Nic wielkiego ?
Zwariowałaś ?
To, co przeczytałaś to też mały procent mojej książki, jednak nie uważam żeby było to 'nic wielkiego' xd To wielka pasja, obie to wiemy

Może podzieliłabyś się ze mną choć jednym rozdziałem <prosi> Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claudia
PostWysłany: Pon 22:38, 08 Lut 2010 
Naznaczenie

Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Modlin Twierdza


No... Wiesz co? Chyba masz rację. Pisanie często pochłania większość mojego dnia. Czasem nawet zapominam o jedzeniu Mruga
To może jutro coś napiszę, bo dzisiaj już jestem zbyt śpiąca i właśnie kładę sie spać. Mogłabym ci przesłać przez przypadek zupełnie co innego, niż zamierzałam Wesoly Wesoly Wesoly
Napiszę w nowym temacie Wesoly


Ostatnio zmieniony przez Claudia dnia Wto 11:08, 09 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda.
PostWysłany: Śro 21:24, 10 Lut 2010 
Wybranie

Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice


Rozdział III.

A może powinnam zmienić miejsce ? Zastanowiłam się przez chwilę, po czym ruszyłam wzdłuż parkowej alejki tuż przed siebie. Deszcz ustał pozwalając słońcu na dalszą obserwację ludzi. Gdy tylko wyszło zza chmur, poczułam jego muśnięcie na własnej skórze.
Nie powinnam tu teraz być. Rozejrzałam się po parku, lecz zarówno mój słuch jak i wzrok niczego nie dostrzegł. Żadnych głosów, szmerów, czy popłakiwania dzieci. Pustka. Dokładnie jak w moim sercu.
Potrząsnęłam głową, chcąc otrząsnąć się z tak ponurych myśli. Odkąd pamiętam moje myśli zawsze dążyły do jednego celu: poznania swojego 'ja' i wytrzymałości psychicznej. Tyle, że ja już wiedziałam kim jestem i znałam już swoją odporność. Dla mnie jedyną zagadką była moja przeszłość i przyszłość, choć to drugie wcale nie było mi do szczęścia potrzebne.
Rozejrzałam się po raz kolejny, jakby utwierdzając się w przekonaniu, że nikt mi się nie przygląda. A może właśnie chciałam, żeby ktoś na mnie patrzył. Nie ! Co za głupoty. Od zawsze umykałam przed wzrokiem ludzi, nie zniosłabym tego znowu. Ich ciekawe oczy spoglądały na mnie, z tą znaną tylko niewielu, podejrzliwością. Jakby już za chwilę mieli domyślić się prawdy, dowiedzieć się jedynie patrząc wprost.
'Oczy są oknami duszy'. - rozległo się w w mojej głowie, zupełnie nie wiadomo skąd. Oczy są oknami duszy ? W ogóle, co to za prehistoryczny tekst. W XXI wieku młodzież już dawno nie posługuje się cytatami. Muszę przecież przynajmniej udawać nastolatka z XXI wieku. Ale co to da ?
Westchnęłam na samo wspomnienie dni, w których próbowałam nawiązać kontakt ze zwykłymi ludźmi. Zawsze kończyło się w ten sam sposób.

Uśmiechnęłam się nieśmiało do dziewczyny, siedzącej na, przeciwległej do mojej, ławce. Jej twarz zdawała się swym serdecznym wyrazem, sama zachęcać do podjęcia rozmowy. Ciągle miałam nadzieję, nadzieję, że tym razem się uda. Wstałam powoli, spowalniając się celowo, aby w razie czego poprawić spodnie i udać, że tylko to chciałam zrobić.
Jednak, gdy zobaczyłam jak mi się przygląda, a uśmiech nie schodzi jej z twarzy jakby był do niej przyklejony, poczułam napływającą pewność siebie. Wyprostowałam się zwinnie i podeszłam do nieznajomej. Z daleka musiało to wyglądać bardzo dziwnie, jednak byłam tak spragniona rozmowy, że nie mogłam się powstrzymać. Podeszłam do niej, licząc, że miną nie zdradzam swojej odmienności.
-Witaj, czy mogę Ci w czymś pomóc ? - usłyszałam jej głos. Tak czysty i łagodny dodawał mi siły. A po chwili cała ta siła ulotniła się wraz ze słowami, które chciałam wypowiedzieć. Mówiąc prosto, zapomniałam języka w gębie.
Wyszczerzyłam szeroko zęby i uśmiechając się tak, całkowicie nie wiedziałam co powiedzieć. Dziewczyna odwzajemniała moje miny, jak gdyby była moim lustrzanym odbiciem.
No odezwij się wreszcie ! Krzyczał głos w mojej głowie.
-Przee-pra-szam -wykrztusiłam nieskładnie. - Wybacz, żee... no te, nie chciałam Ci przeszkadzać. - I znów ten głupkowaty uśmiech, boże, gdzie ja się tego nauczyłam.
Moja podświadomość westchnęła ciężko, jak po wielkim wysiłku.
Weź się w garść. Coś warknęło na mnie w duszy.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęła się nieznajoma. - Może zechciałabyś usiąść ?
Z ochotą zajęłam miejsce tuż obok niej. I tak zaczęłyśmy długą wymianę zdań. Już dawno z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze. Warunek był tylko jeden, za żadne skarby nie mogłam dopuścić do tego, by Emily (bo tak się nazywała) spojrzała w moje oczy i zaczęła się im przyglądać. Wtedy już wiedziałam, znałam prawdę na własny temat i czułam, co byłoby gdyby ktokolwiek na zbyt długo zatonął w moich czarnych tęczówkach.
-Taak, Elvis był świetny ! - krzyknęła dziewczyna, jakby chcąc podkreślić tym jak bardzo uwielbiała Presleya. - Jego muzyka... - rozpłynęłam się w marzeniach.
-Gdybym mogła wybrać kogo chciałabym poznać, wybrałabym jego - zaśmiała się donośnie, a ja razem z nią.
-To chyba nie przejdzie, miał biedak pecha - Tym stwierdzeniem miałam na myśli tak wczesną śmierć ów młodego artysty.
-A Benny Goodman - zamyśliłam się przez chwilę. - To był dopiero gość. Uwielbiam jego jazz, a jaki był przystojny. Gdybyś go poznała ... -znów zanurzyłam się w marzeniach, lecz po chwili poczułam na sobie wzrok Emily.
-I niby, że Tobie się to udało ? -zaśmiała się, lecz widząc moją zdezorientowaną minę, w mig pojęła, że to właśnie miałam na myśli.
Poczułam, że przez całą naszą rozmowę Emily bez przerwy analizowała moje wypowiedzi i zdałam sobie sprawę, że język, jakim się posługiwałam i tematy jakie poruszałam rzeczywiście mogły zadziwiać mojego rozmówcę.
Omawiałam z nią: 'Ulissesa' Jamesa Joyce, 'Jałową ziemię' Thomasa Eliota czy dadaizm, o którym miałam szeroki zakres wiedzy. Sama swego czasu zajmowałam się tego typu sztuką, którą stały się przedmioty codziennego użytku. Ja, sama uważałam, że w czasie wojny cieszenie się tak małymi rzeczami, powinno być wspaniałe i właśnie dlatego dołączyłam do Tristana Tazara i jego kompanów. Przeszłość... nie powinna mieć zbyt wielkiego znaczenia, lecz tak na prawdę odznaczyła się w moim umyśle piętnem, które zapamiętam do końca swych dni, jeśli one nastąpią. W naszych tematach nie zapomniałam poruszyć tematu prohibicji, omawiając ją w taki sposób jakbym sama ją przeżyła.
Tak, tok mojego rozumowania w znaczny sposób odbiegał od XXI-wiecznych norm.
A język ? Cóż, słowa jakich używałam mogły straszyć archaizmem.
Dziewczyna nie spuszczała ze mnie wzroku. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że nie patrzy na mnie, lecz we mnie. Jej oczy wlepione były w moje. Nie zauważyłam tego wcześniej, gdyż zastanawiałam się, jakie błędy popełniłam w czasie naszej rozmowy.
A ona ciągle patrzyła... Czułam, jakby czas się dla nas zatrzymał. W mojej głowie szumiał wiatr i dźwięczał, przesuwający swe wskazówki do przodu, zegar.
Tik, tak, tik, tak... Wszystko stało się jasne w mgnieniu oka.
Jeszcze przed chwilą w błękitnych oczach dziewczyny widziałam bezgraniczne zaufanie. Teraz pojawiło się w nich coś nowego. Zmarszczyła brwi, a jej źrenicy gwałtownie się rozszerzyły. Miarowe 'Tik, tak' przyśpieszyło, dając mi do zrozumienia, że jest biciem serca dziewczyny.
To co odbijało się w jej oczach znałam już dawno.
Strach. To właśnie czuła Emily.


Potem już tylko uciekała. Widziałam to teraz tak dokładnie. Było tak, jakbym sama przywoływała te ponure obrazy...


Ostatnio zmieniony przez Ruda. dnia Śro 21:35, 10 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claudia
PostWysłany: Czw 15:43, 11 Lut 2010 
Naznaczenie

Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Modlin Twierdza


Wow... Coraz bardziej zaskakujesz Wesoly
Nie mogę się doczekać dalszych fragmentów!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda.
PostWysłany: Czw 21:08, 11 Lut 2010 
Wybranie

Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice


dzięki Mruga
mam nadzieje, że Ci się spodobają. w końcu jak na razie tylko Ty to czytasz Wesoly

oj. i już biore sie za czytanie twojego. wczoraj nie miałam zbyt wiele czasu, wybacz Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claudia
PostWysłany: Pią 16:11, 12 Lut 2010 
Naznaczenie

Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Modlin Twierdza


Mi podoba się bardzo Wesoly
Inni też jeszcze pewnie przeczytają, a teraz niech żałują
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda.
PostWysłany: Pią 19:38, 12 Lut 2010 
Wybranie

Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice


dzięki dzięki
obiecuje., że potem przyczytam twoje, ale teraz jestem już zmęczona xd
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Claudia
PostWysłany: Sob 11:53, 13 Lut 2010 
Naznaczenie

Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Modlin Twierdza


Spoko Wesoly Nie musisz się spieszyć Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda.
PostWysłany: Pon 19:42, 15 Lut 2010 
Wybranie

Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice


Rozdział IV

Ale cóż innego miałam zrobić? Gdy wspomnienie przebijało się przez moje bariery, nie potrafiłam już go powstrzymać. Mogłam się opierać, przedłużając własną agonię, jednak nigdy nie miałam tyle siły by zatrzymać przeszłość. Zawsze znalazł się mały otwór, który pozwolił pamięci wedrzeć się do mojego umysłu niczym woda przedzierająca się przez tamę. Napierała, tak długo, aż wreszcie obaliła mur.
Zawsze starałam się go odbudowywać, jednak po jakimś czasie przestałam już wznawiać budowę, wiedząc że i tak pochłonie ją rzeka wspomnień.
Minęłam kolejną ławkę ziejącą pustką i cicho łkającą o pomoc. Była taka samotna. O tej porze, każdy w tym parku był samotny, w tym właśnie ja. Prócz mnie i tych bezkreśnie pustych ławek nie było w tym miejscu nikogo. Nawet ptaki, jak zwykle przed burzą, pochowały się we własnych gniazdach, czekając, aż wszystko przeminie.
Chmury zaciągały nade mą swą kurtynę, dając znać widzom o rozpoczęciu przedstawienia. Deszcz rozpadał się na dobre.
A miałam przecież schować się gdzieś właśnie przed nim. Skończę tak jak ostatnio, jak ostatnia zmokła kura na tym powtarzającym się spektaklu.
Westchnęłam ciężko, po czym postanowiłam przebiec ostatni odcinek, by pokonać go jak najprędzej. Puściłam się biegiem po parkowej alejce.
Pędziłam niewyobrażalnie szybko mijając kolejne ławy i zapełnione kosze. Nie był to powalający krajobraz, lecz czując ten wiatr we włosach, nie zastanawiałam się czy biegnę lasem czy zwykłym parkiem.
Gdy poruszałam się w ten sposób czułam, że jestem w swoim żywiole. Byłam dzika jak zwierzę, nieosiągalna dla ludzkich oczu. Stopami, prawie nie dotykałam ziemi, dzięki czemu na krótkie momenty stawałam się ptakiem. Jak ptak, wolny, rozpościerałam ręce i zamykałam oczy. Tak dobrze znałam to miejsce i każdy jego zakątek. Z łatwością mogłam biec nie podnosząc powiek.
Tym razem nie wzięłam jednego pod uwagę.
Nagle poczułam jak uderzam w coś twardego z ogromną siłą i upadam na ziemię. Zadarłam głowę ku górze chcąc dowiedzieć się co staranowałam. Krople deszczu spływały po moich zimnych policzkach i opadały na mokrą już sukienkę. To, co powinno już dawno leżeć obalone na ziemi, stało nadal niewzruszone. Zmrużyłam oczy by ujrzeć co stało mi na drodze i omal nie zemdlałam poznając ludzkie kształty...
-Dawno się nie widzieliśmy... Prawda, Leno ? - starałam się przesunąć na tyle, by dostrzec jego twarz przysłoniętą czarnym kapturem. Głos już rozpoznałam i rozpoznałabym go z daleka, lecz musiałam się jeszcze upewnić.
Chłopak ani drgnął.
Z pewnością nie był zwykłym człowiekiem. Gdyby tak było, już dawno rozdeptałabym go na ziemi niczym robaka. Rozwinęłam zbyt dużą prędkość, by pozostawić go przy życiu. Jednak fakt, iż jeszcze stał na nogach, przypominając równocześnie paradoks, że to właśnie ja leżałam na ziemi, oznaczał, że był o wiele silniejszy, niż wydawało mi się wcześniej. Podparłam się na rękach próbując skupić się tylko na jego twarzy. Jednak słońce, które właśnie zaczęło wyglądać zza chmur, porażało moje oczy ostrym światłem i nie pozwalało dojrzeć tego ważnego szczegółu.
-Czyżbyś już mnie nie pamiętała ? - wyciągnął dłoń zza peleryny w stronę jednego ze sznurków tworzących kokardę i pociągnął go, prowadząc do jej rozwiązania.
Zamarłam widząc z jaką gracją wykonał tych parę nic nieznaczących ruchów. Zdjął kaptur, a cały materiał spłynął po nim niczym po doskonale wygładzonym posągu, odkrywając całą jego posturę i twarz przede wszystkim.
Ta twarz. Tak, jej nie dało się zapomnieć. Doskonale wystające kości policzkowe, napięte mięśnie i ten błysk w szkarłatnych oczach.
Słońce całkowicie wynurzyło się na powierzchnię nieba i oblało swoimi promieniami skórę mężczyzny. Mieniła się niczym mnóstwo małych diamentów pod wpływem światła. Tego wrażenia, nie dało się przyrównać do niczego innego. Nic nie oddawało słowami piękna tej chwili.
Wreszcie na mnie spojrzał. Jego czerwone tęczówki wystraszyłyby każdego, jednak ja wiedziałam, że nie mam potrzeby, by się go bać. Rozejrzałam się przerażona faktem, iż każdy mógł go tak zobaczyć.
-Jak widzisz nikogo tutaj nie ma. - Jego wspaniały, ochrypły lekko, głos jeszcze przez chwilę dźwięczał w mojej głowie. Nigdy nie potrafiłam się do tego przyzwyczaić. Widziałam, jak kąciki jego ust drgają delikatnie, jakby próbował się przed czymś powstrzymać. Uśmiech. Tego brakowało mi na jego twarzy. Z uśmiechem na ustach wojował moje serce, jednak teraz... nie potrafiłam dostrzec choćby cienia radości w jego rysach.
Oczy, zdawać się mogło, wyrażały coś, co nawet przez chwilę nie dotykało jego ust. Jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nie mógł. Jak zwykle, tak i tym razem jego uroda poraziła mnie od czubka głowy po stopy. Moje nijakie włosy i czarne oczy, nie miały jak się równać z jego nieziemskim przyciąganiem. Nie mogłam określić co było tym magnesem, jednak wszystko to sprawiało, że nie potrafiłam odnaleźć własnych myśli.
-Dziękuje, jednak dla mnie to ty jesteś olśniewająco piękna. - wreszcie jego usta poruszyły się, a kąciki wygięły ku górze. Wyszczerzył się, ukazując szereg białych zębów z kłami na czele. Wzięłam głęboki oddech czując napływające rozgoryczenie.
-Wiem, że strasznie Cię irytuje. -odezwał się po raz kolejny.
-Mógłbyś wreszcie przestać ! - warknęłam, nie lada rozzłoszczona.
Nie znosiłam gdy czytał mi w myślach. Uniósł brew do góry i wyciągnął dłoń w moją stronę, by pomóc mi wstać. Udałam, że tego nie widzę i podniosłam się sama. Czułam jak kolana uginają się pod moim ciężarem.

***

-Nie ! - rzuciłam starając się opanować drżenie głosu. Co on sobie wyobrażał ??
-Nigdzie z Tobą nie pójdę... - jednym zwinnym ruchem minęłam go i ruszyłam przed siebie. Nawet się nie obejrzałam, gdy stał już tuż przede mną, nie pozwalając iść dalej.
-Leno, już to przerabialiśmy. Chodź. - szepnął i chwycił mnie za rękę. Nie mogłam pozwolić by swoim zachowaniem zmiękczył moje serce. Musiałam działaś, póki wrzała we mnie wściekłość.
-Zostawcie mnie w spokoju ! - wyrwałam dłoń z jego uścisku.
-Wiesz dobrze, że nie możemy... Póki żyjesz. - gdy to usłyszałam, zamarłam z wrażenia. Czy to źle, że żyłam. Tak bardzo chcieli bym znikła z powierzchni ziemi? Ale dlaczego wysłali właśnie jego, tego który wstrząsnął moim sercem. Właśnie wszystko zaczęło układać się w mojej głowie. Chcieli żebym wróciła, nie wiedziałam dlaczego, ale wiedziałam, że według ich mniemania, należę do ich rodziny. Musieli mnie jakoś przekonać po dobroci, dlatego przysłali Nurina. Jednak mężczyzna, którego darzyłam tak wielkim uczuciem, zdawał się być całkiem inny. Taki chłodny.
Pomyśleć, że kiedyś wstrzymywałam się przed ucieczką.
-Lenn, wracajmy do domu, proszę. - dotknął mojego policzka, a ja odruchowo strzepnęła jego dłoń. Wiedząc, że robi to tylko po to, by doprowadzić mnie do ów wspomnianego domu, nie potrafiłam mu ulec.
-Tutaj jest mój dom. - odpowiedziałam szybko, zdając sobie sprawę, że na chwilę umilkłam zastanawiając się nad jego słowami.
-To pustkowie ?? Przecież nie ma tu nikogo prócz Ciebie... Jesteś tu całkiem sama. Będziesz żyć wśród ludzi ? Wątpię. - uśmiechnął się. Wydawało się jakby próbował okazać troskę, jednak w tej sytuacji, wyszedł mu z tego okropny grymas niezadowolenia.
-Nigdy we mnie nie wątp. - Odsunęłam się od niego, tak by łatwiej było mi go wyminąć. Wiedziałam, że to nie koniec, jednak nie chciałam poddawać się bez walki.
-Anthony i tak Cie znajdzie...
-Nigdy ! - popchnęłam go resztkami sił, a gdy upadł na ziemię spojrzałam na niego z góry. W moim wzroku dojrzeć można było jedynie pogardę. To, co kiedyś nazywałam miłością, teraz straciło swój blask.
'Od miłości tylko jeden krok do nienawiści' - usłyszałam w głowie głos mojej świętej pamięci matki. Jak zwykle, także tym razem miała rację. Wampir, którego kochałam stał się tym, czego obawiałam się najbardziej. Potworem...
-Leno !
-Nigdy nie wrócę ! -warknęłam, idąc dalej na przód. Byłam pewna tego, co zamierzałam. Przede wszystkim chciałam się znaleźć jak najdalej stąd.
-Dlaczego ?
-Żebyście znowu zamknęli mnie jak psa??
-To dla Twojego dobra... - dalszych tłumaczeń już nie słyszałam. Nie chciałam ich słuchać. Teraz najważniejsze było to jak się czułam.
Zostałam zdradzona. Zdradzona przez ukochaną osobą, przez osobą, którą kochałam ponad wszystko. I pomyśleć, że wierzyłam jego słowom. Wcale mnie nie kochał. Nie kochał mnie na prawdę. Kochał tylko to kim był i właśnie dla tego 'bycia' wykorzystał moją naiwność...


CDN.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 3
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Forum www.domnocy.fora.pl Strona Główna  ~  FanFiction / Twórczość ogólna

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach