Forum www.domnocy.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
<      ~   Dzisiaj prawdziwych wampirów już nie ma....
Violet
PostWysłany: Śro 12:03, 02 Gru 2009 
Najwyższa Rada Nyks
Najwyższa Rada Nyks

Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Dziś prawdziwych wampirów już nie ma

Nowa Fanstastyka

Wydawałoby się, że wampiry mają się najlepiej ze wszystkich fantastycznych motywów wędrownych. Gdzie nie spojrzysz – tam blade lica i obnażone kły.

Ogromnego sukcesu cyklu powieściowego Anny Rice nie zrównoważy teraz nawet postawa samej autorki, która przeprasza za wszystko i pisze dla Chrystusa. Do Polski dociera kilka filmów wampirycznych rocznie, a przecież żaden łeb nie ogarnie wszystkiego, co w Stanach wychodzi na diwidi. Nawet u nas coś drgnęło: Magdalena Kozak udanie debiutowała sympatycznym „Nocarzem”, a Maria Janion, matka wszystkich feministek, wygłupiła się wypuszczając „Wampira”, jedyną znaną mi książkę, składającą się w dwóch trzecich z aneksu (jest tam wszystko łącznie z fragmentami „Draculi” i Sapkowskiego, całość kosztuje koło stówy). Więc skoro jest tak dobrze, to czemu jest źle? Ano dlatego, że wampirów już nie ma.

Co sprawia, że wampir to wampir? Przecież nie to, że śpi w trumnie, zmienia się w wilka i chłepce krew biuściastych dziewcząt; nie sposób, w jaki można go uśmiercić ani też, godna pozazdroszczenia, zdolność do życia wiecznego. Wszystkie te cechy, które dziś pozbawiono znaczenia symbolicznego, stanowią pochodną czegoś innego: klątwy, którą sam na siebie sprowadza. Jak myślicie, dlaczego wampirami zostawali bluźniercy i samobójcy?

Przekleństwo będące udziałem każdego krwiopijcy polega, ujmując rzecz w skrócie, na zawieszeniu pomiędzy dwoma światami. Wampir żyje i nie żyje, jest po części człowiekiem, po części zwierzęciem, niezdolnym do choćby niepełnego wkomponowania się w świat. Dlatego właśnie Dracula mieszka na karpackim wygwizdowie, w ponurym zamku, jak najdalej od ludzi i prędzej diabeł tasmański zostanie królem balu maturalnego niż krwiopijca zyska choćby jednego przyjaciela. Oczywiście, może mieć towarzystwo i często tak się dzieje, brak jednak partnerstwa, zastąpionego tutaj przez stosunek podległości. Barlow z „Miasteczka Salem” ma swojego Strakera, ale Straker jest tylko służącym, omamionym perspektywą nieśmiertelności. Dracula Stokera produkuje strzygi, te słynne „narzeczone”, będące jedynie jego cieniami, jak on sam jest cieniem człowieka. Innymi słowy, ma sługi, niewolników, żarcie i prześladowców. Nic więcej, bo więcej mieć nie może. Klątwa.

Anna Rice i Magdalena Kozak podjęły próbę uczłowieczenia naszego bohatera. W „Wywiadzie z wampirem” natrafiamy na całą nocną społeczność, w „Nocarzu” Vesper wykorzystuje swoje umiejętności w służbie na rzecz ludzi. To dobre książki, ale nie o wampirach. O czym, nie wiem – stworach wampiropodobnych? Wampir może nie pić krwi, może przechadzać się w dzień i całować krzyż, dalej wampirem pozostając. Ale jeśli każemy mu żyć w grupie sobie podobnych, lub pełnić funkcje społeczne – choćby i za kasę – klątwa znika, wraz z nią i nasz król nocy, postać głęboko tragiczna, bez nadziei na uwolnienie. Pokażcie mi teraz takiego.

Być może z tego powodu zanikły filmowe interpretacje powieści Brama Stokera, towarzyszące kinu od samego początku. Ostatnią była, bodajże, wysokobudżetowa pomyłka Francisa Forda Coppoli. W zamian otrzymaliśmy „Underworld” i „Królową przeklętych”. Wystarczy zestawić tamtejsze wampiry z Draculą, zinterpretowanym przez Belę Lugosi czy Christophera Lee, by dojść do wniosku, że tych postaci, na dobrą sprawę, nic nie łączy.

Za to mechanizm działa w drugą stronę i bez problemu można sprzątnąć większość cech akcydentalnych, by natura wampira została zachowana. W genialnym opowiadaniu „Pielgrzymka Clifforda M” Boba Lemana (rzecz ukazała się lata temu w antologii „Pokój na wieży”, kupcie, pożyczcie, ukradnijcie) wampir jest innym gatunkiem, pozbawionym cech nadprzyrodzonych, a wyróżniającym się niechęcią do światła, długowiecznością i odmienną morfologią. Wychowany przez ludzi, nie może odnaleźć się w społeczeństwie, a próba natrafienia na pobratymców, kończy się rozczarowaniem. Nie ma strachu przed krzyżem, wyrastających nagle zębów, przemiany w mgłę, ale żadna syntetyczna krew nie uleczy jego cierpienia. I znów, w filmie „Martin” Georga Romero mamy do czynienia z wyobcowanym chłopcem, przekonanym, że jest wampirem i zabijającym z tego powodu. I choć reżyser sugeruje, że Martin nie do końca się myli, ten ponury horror jednoznacznie sugeruje, że istnieje jedno lekarstwo na wampirzą samotność. Śmierć. Nie ma co rozpaczać. Żadnej postaci, czy też formuły nie można ciągnąć w nieskończoność, więc i Dracula udał się ze swojego zamku na zasłużoną emeryturę. W zamian otrzymaliśmy byty postnosferatyczne, niezłe książki, głupie filmy. Bilans wychodzi na zero, a może będzie jeszcze lepiej, bo za wampirem – tym prawdziwym – stoi straszliwa siła mitu. Powróci, może już wrócił, w nowej postaci a nam musi starczyć bystrości, by go rozpoznać. Ja już nie mogę się doczekać.

Łukasz Orbitowski

(http://media.wp.pl/kat,38208,wid,8540167,wiadomosc.html?rfbawp=1160164842.438)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość
PostWysłany: Czw 13:30, 10 Gru 2009 






Był jeszcze taki artykuł o wampirach apropo Stephenie Meyer niedawno w Wysokich Obciachach... tzn. Obcasach;) Nazywał się "Amerykański sen (z wampirem)"

Bardzo jest długi więc nie wkleję, ale możecie sobie wyguglać.
Powrót do góry
Rowan
PostWysłany: Nie 19:32, 04 Kwi 2010 
Wybranie

Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Artykuł o Meyer jest świetny (czytałam Jezyk), ale to co tu jest napisane jast jeszcze lepsze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
duerre
PostWysłany: Czw 10:35, 08 Kwi 2010 
Trzecie formatowanie
Trzecie formatowanie

Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


A ja wkleję, żebyśmy mieli do czego się odnosić Wesoly


AMERYKAŃSKI sen (z wampirem)
Katarzyna Jaklewicz




Gdy mąż pytał Stephenie Meyer, co robi całymi dniami przy komputerze, odpowiadała: "Piszę coś tam dla siebie". Że pisze książkę, nie przeszłoby jej wtedy przez gardło.


Jeśli nie znacie 'Zmierzchu' Stephenie Meyer, to najprawdopodobniej mało wiecie o swoich nastoletnich siostrach, córkach i wnuczkach. Harry Potter to już przeszłość. Teraz liczy się tylko Edward Cullen - wampir o przystojnym nastoletnim ciele, główny bohater 'Zmierzchu', i jego piękna wybranka Bella Swan. Obie postaci stworzyła Stephenie Meyer. Ta do niedawna niepracująca mama z dnia na dzień stała się gwiazdą, milionerką i jedną z najbardziej wpływowych Amerykanek.

Lato przed 'Zmierzchem'

Ale najpierw została pisarką. Stało się to dokładnie 2 czerwca 2003 roku (zapamiętała datę, bo tego dnia zaczynała dietę, a jej synowie szli na lekcję pływania). Poprzedniej nocy przyśniła się jej łąka. Po łące szła para nastolatków - chłopak i dziewczyna. Ona wyglądała zwyczajnie, on dziwnie mienił się w słońcu. Wyjaśniał dziewczynie, że jest wampirem rozdartym między uczuciem do niej a pragnieniem spróbowania jej krwi. Rano Stephenie zerwała się na równe nogi. Musiała wiedzieć, jak się skończy ten sen. Czy on ją ukąsi? Czy uczyni z niej wampira? Czy raczej odejdzie i złamie jej serce? Cały dzień główkowała, a wieczorem siadła do komputera, żeby zapisać swój sen. Ten zapis stanie się 13. rozdziałem jej książki.

'Zmierzch', jak na powieść o wampirach przystało, powstawał nocami. Stephenie kładła do łóżek dwóch starszych synów, całowała na dobranoc męża, brała na ręce najmłodszego, kilkumiesięcznego Eliegio i siadała przed klawiaturą. Przez trzy miesiące żyła jak w transie. Zapisywała kolejne strony owładnięta obsesją poznania finału historii. Nikomu nie zdradzała, czym się zajmuje.

- Byłam zażenowana, że piszę historię o wampirach - przyzna potem o wywiadach.

Gdy mąż próbował się dowiedzieć, co całymi dniami robi przed komputerem, zbywała go, mówiąc, że pisze 'coś tam dla siebie'. Że pisze książkę, nie przeszłoby jej wtedy przez gardło ani przez myśl. Po trzech miesiącach interweniowała siostra. Stephenie pokazała jej owoc bezsennych nocy.

- To jest książka. I to dobra - upierała się siostra.

- Rzeczywiście, było to coś długości książki, ale ja bym tego książką nie nazwała - wspomni potem Meyer.

- Musisz to wydać - siostra nie dawała za wygraną.

I Stephenie dała się skusić. Szukała agencji literackich na oślep, w internecie. Do 15 znalezionych wysłała kawałek tekstu. Dziewięć nie wyraziło zainteresowania, pięć milczało. W jednej tekst wpadł w ręce stażysty, który podając się za agenta, poprosił o więcej. Zachwycony pobiegł do szefa. Kilka miesiąc później Stephenie Meyer podpisała umowę. Za 'Zmierzch' i jego dwie następne części zapłacono jej 750 tys. dol. Dla niepracującej 30-latki to była fortuna. - Miałam nadzieję, że pieniądze za książkę pozwolą mi wcześniej spłacić kredyt na samochód - będzie później wspominać.


Milionerka z przypadku

Stephenie Meyer bycia pisarką nigdy nie planowała. Ona sama unika tego słowa, mówi, że jest 'opowiadaczką historii', a nie pisarką, bo wielkiej literatury nie tworzy, w college'u nie rozbudzają takich ambicji. Owszem, w college'u studiowała anglistykę, ale raczej z pozycji czytelnika. Bo czytała zawsze dużo i chętnie. Wspominając dzieciństwo, powie: - Im książka była dłuższa, tym chętniej po nią sięgałam, bo wiedziałam, że historia zbyt prędko się nie skończy. Połykała książki Lucy Maud Montgomery i Jane Austen, uwielbiała siostry Brontë i Szekspira. Ale po anglistyce wybierała się na prawo, bo taki zawód wydawał się jej praktyczniejszy. Nie zdążyła zrealizować tych planów. Mając zaledwie 21 lat, wyszła za mąż za Christiana, kolegę z piaskownicy, którego ponownie spotkała na studiach. Aż do 2003 roku nigdy niczego nie napisała. Nigdy też, nie licząc krótkiej kariery w recepcji biura nieruchomości, nie pracowała zawodowo. Na rodzinę zarabiał Christian, księgowy. Stephenie rodziła dzieci (trzech synów) i zajmowała się domem. 'Twórczo wyżywała się, głównie pomagając dzieciom w robieniu wycinanek i przygotowując im pracochłonne kostiumy na Halloween' - podsumuje 'Time'.

'Zmierzch' trafił do księgarń w 2005 roku. Już po miesiącu był na piątym miejscu listy bestsellerów 'New York Timesa'. Wkrótce doszedł do pierwszej pozycji, a prawa do książki sprzedano do 26 krajów. W następnym roku ten wynik przebił sequel książki 'Księżyc w nowiu', który od razu zadebiutował na piątym miejscu, a tydzień później dotarł na szczyt i spędził tam 11 tygodni. Trzy pierwsze części sagi figurowały na top liście 'New York Timesa' łącznie przez 143 tygodnie, czyli prawie trzy lata! Meyer została gwiazdą. Nic dziwnego, że gdy w 2008 roku ukazała się czwarta część sagi, wydrukowano ją od razu w nakładzie 3,7 mln kopii. To był zresztą dla Meyer bardzo dobry rok. Jesienią do kin weszła ekranizacja 'Zmierzchu', która stała się sukcesem kasowym i powiększyła grono jej fanów. 'Time' umieścił ją na 49. miejscu listy najbardziej wpływowych osób 2008 roku. W 'Forbesie' wylądowała jako numer 26 na liście najbardziej znaczących celebrytów. O miejscu na liście decydowały między innymi zarobki, które w przypadku Meyer przekroczyły 50 mln dol.


Niewinni krwiopijcy

Skąd tak wielka popularność Meyer i jej książek? Jedna z teorii mówi, że to zasługa J.K. Rowling, która książkami o Harrym Potterze przetarła szlak. To dzięki niej dorośli polubili książki dla dzieci, a dzieci polubiły czytanie w ogóle. Pisząc o Meyer, trudno zresztą porównań do Rowling uniknąć. Ona również debiutowała późno, a pierwszą z książkę napisała, opiekując się małą córką. Stephenie nie lubi tych porównań. Początkowo twierdziła, że są nieuprawnione, bo choć ona Rowling lubi i szanuje, pozostaje najwyżej jej fanką, a nie konkurentką. Szybko przestało to być takie oczywiste. Zaledwie dwa tygodnie po premierze siódmej części przygód Harry'ego Pottera ('Harry Potter i Insygnia Śmierci') do księgarń trafiła trzecia część 'Zmierzchu' - 'Zaćmienie' - i błyskawicznie strąciła książkę Rowling z pierwszych miejsc na listach bestsellerów. Nie bez znaczenia dla popularności Meyer jest też jej religijność. Pisarka, podobnie jak jej mąż, należy do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (jego członkowie znani są raczej jako mormoni). Nie pali i nie pije alkoholu. Stroni od kofeiny (wyjątek robi czasem dla wiśniowej coli), żeby - jak mówi - zachować jasność umysłu i wolną wolę nieograniczoną nałogami. Filmów zawierających sceny przemocy nie ogląda.

Wszystko to wywarło wyraźny wpływ na książki Meyer. Po pierwsze, mało w nich przemocy. Wampiry są piękne, a te najważniejsze także dobre. Krew raczej kapie, niż się leje, a i to niezwykle rzadko. Po drugie, prawie nie ma w nich seksu. Niewinny pocałunek trafia się raz na kilkadziesiąt stron, a napięcie (nawet jeśli sporo w nim erotyzmu) wynika głównie z powstrzymywania się Edwarda Cullena (i jego wampirzej rodziny) przed konsumpcją Belli w znaczeniu dosłownym. Po trzecie, nie ma w nich nikotyny i alkoholu, o narkotykach nie mówiąc. Tą niewinnością i łagodnością Meyer tłumaczy popularność jej powieści. Twierdzi, że ludzie są zmęczeni przemocą i seksem, a wielu nastolatków nie może się utożsamiać z wiecznie imprezującymi rówieśnikami, których widzą na ekranach i w książkach. Na potwierdzenie opowiada: 'Ja sama późno dojrzałam. Gdy miałam 16 lat, trzymanie chłopaka za rękę to było wielkie przeżycie'. Wierzy, że takich osób jest więcej. Pewnie ma rację. Musi ich być całkiem sporo, jeśli do tej pory sprzedała ponad 70 mln egzemplarzy, a jej książki przetłumaczono na 37 języków.

Arizona Dream

Od tamtej czerwcowej nocy 2003 roku w domu Meyerów nic się nie zmieniło. No, prawie nic, bo teraz to ciągle Stephenie nie ma w domu (jeździ na spotkania z fanami, promocje książki i filmu), a Christian, który rzucił pracę księgowego, zajmuje się dziećmi i porządkowaniem finansów rodziny. Ale poza tym wiele rzeczy pozostało po staremu. Meyerowie nadal mieszkają w Arizonie. Stephenie nie kusi ani gwiazdorska Kalifornia, ani wielkomiejski Nowy Jork. Tu pod ręką ma rodziców i jedną z sióstr. Tu ma swój ukochany dom, w którym - jak mówi - lubi przebywać najbardziej ze wszystkich miejsc na świecie, choć nie ma w nim nawet własnego gabinetu. Pisze w dużym pokoju, aby mieć dzieci na oku.

Poza domem nic nie jest jednak tak jak dawniej. Stephenie jest idolką nastolatków, a na spotkania z nią przychodzą tysiące osób. Nie do policzenia są strony internetowe poświęcone pisarce i 'Zmierzchowi', choć może należałoby dodać, że są wśród nich tak egzotyczne jak np. strona skierowana do mam, których dzieci są fanami książki i filmu. Stephenie ma swoją linię ubrań skate'owych. Setki ludzi zarabiają na życie, sprzedając przez internet T-shirty i biżuterię inspirowaną 'Zmierzchem'. Miliony nastolatków na całym świecie naśladują styl bohaterów jej książki. Ba, powstają zespoły rockowe tworzące muzykę w klimatach powieści. Małe miasteczko Forks w stanie Waszyngton, gdzie Meyer umieściła akcję książki, choć przed jej napisaniem nigdy tam nie była, 13 września (czyli w dniu urodzin Belli Swan, bohaterki powieści) obchodzi Dzień Stephenie Meyer.


Źródło: Wysokie Obcasy


Ostatnio zmieniony przez duerre dnia Czw 10:37, 08 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Klaudia
PostWysłany: Pią 14:40, 09 Kwi 2010 
Trzecie formatowanie
Trzecie formatowanie

Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z chmur:*


Wywiad ze Stephenie Meyer - świetny. Nie czytałam go wcześniej, zgadzam się z "Twierdzi, że ludzie są zmęczeni przemocą i seksem, a wielu nastolatków nie może się utożsamiać z wiecznie imprezującymi rówieśnikami, których widzą na ekranach i w książkach."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AliceSz
PostWysłany: Czw 13:09, 10 Cze 2010 
Wybranie

Dołączył: 10 Cze 2010
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Więc wychodzi na to, że saga "Zmierzchu" jest dla dzieci. No i dobrze, bo szczerze mówiąc mam już jej dosyć. Po wielokrotnym jej przeczytaniu mam już jej kompletnie dosyć. "Harrego Pottera" jeszcze nie mogę wywalić z głowy, ale ze "Zmierzchem" już to zrobiłam. Mimo wszystko wampir to wampir, a książki Meyer tylko psują ten wizerunek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NightAngel
PostWysłany: Pon 8:44, 30 Sie 2010 
Dorosły wampir
Dorosły wampir

Dołączył: 28 Cze 2010
Posty: 1487
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Renomowana Akademia Demonów Ostatniej Metamorfozy


Mówię Wam, najlepiej byłoby, gdyby ktoś napisał książkę o klasycznych krwiopijcach, a nie o takich sympatycznych, uroczych "wempajrach". "Zmierzch" owszem, jest fajny, ale to już trochę przesada.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szufff...
PostWysłany: Wto 20:23, 31 Sie 2010 
Naznaczenie

Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Zgadzam się z tobą NightAngel. Fajnie by było czytać o takich prawdziwych krwiopijcach. Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 1
Forum www.domnocy.fora.pl Strona Główna  ~  

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach